Malaria sama w sobie jest chorobą, o której medycyna wie bardzo dużo. Sam wirus owszem, jest problemem dla ludzkiego organizmu, jednak jako taki nie musi wyrządzić bardzo rozległych szkód. Inaczej sprawy mają się z powikłaniami wynikającymi z zimnicy, które mogą zostawić po sobie trwałe skutki, a nawet doprowadzić do śmierci pacjenta. Zasada jest prosta – im szybsza diagnoza i wdrożenie terapii, tym mniejsze ryzyko wystąpienia powikłań. Dlatego nie wolno lekceważyć pierwszych objawów i udać się do specjalisty, o którym wiemy, że nie pomyli malarii z grypą lub zatruciem.
Po badaniu krwi wszelkie wątpliwości zostaną rozwiane, ponieważ komórki wirusa są obecne w krwiobiegu każdego chorego. Część powikłań pojawia się dopiero po jakimś czasie, co utrudnia walkę z nimi. Jednakże te najpoważniejsze dają znać o sobie już w czasie trwania infekcji i właśnie one są dla zdrowia i życia największym zagrożeniem. Typowe zjawiska to skaza krwotoczna, ciężka niedokrwistość, pękniecie śledziony czy wstrząs anafilaktyczny. Wszystkie wymienione powikłania wiążą się z cyklem życiowym pasożyta.
W pewnym momencie dochodzi bowiem do masowego niszczenia erytrocytów w krwi chorego. Bardzo groźnym powikłaniem przy malarii jest zimnica mózgowa. To zespół objawów neurologicznych, do których zalicza się utratę przytomności, drgawki, a w najcięższych przypadkach nawet zapadnięcie w śpiączkę. Konieczne jest wówczas mechaniczne wspomaganie działania nerek i płuc. Kolejne niebezpieczeństwo to zespół splenomegalii tropikalnej, który objawia się obrzękiem śledziony (zwykle musi ona zostać chirurgicznie usunięta).
Może pojawić się także zespół nerczycowy, kiedy wraz z moczem z organizmu uchodzą potrzebne materiały białek.