Jeśli los rzuca nas w dalekie strony, gdzie nie brakuje chorób tropikalnych, a malaria jest jedną z nich, trzeba podjąć pewne kroki, by zmniejszyć ryzyko zachorowania. Pierwsza i chyba najważniejsza kwestia to odwiedzenie lekarskiego gabinetu. Konsultacja ze specjalistą jest bardzo przydatna – pomoże wyjaśnić wątpliwości, doda nam pewności siebie i dowiemy się, co należy zrobić, by ryzyko zarażenia zimnicą było jak najmniejsze. Warto wiedzieć, że rokrocznie kraje zagrożone występowaniem malarii odwiedza około 130 milionów turystów.
Mniej więcej 50 tysięcy zaczyna chorować. To w sumie nieduży odsetek, ale liczba byłaby znacznie wyższa, gdyby podróżujący nie stosowali się do wskazówek. Wiemy, że zarodźce malarii przenoszą się głównie przez ukąszenia komarów. Należy zatem uczynić wszystko, byśmy stanowili dla nich mało atrakcyjny kąsek.
Pamiętać trzeba o ubraniach zakrywających jak największe partie ciała. Najwięcej aktywnych moskitów krąży po zmierzchu, więc obowiązkowe są wówczas długie spodnie, a także koszule i bluzy z długimi rękawami. Nie zawadzą również środki owadobójcze w postaci sprayów lub spirali podłączanych do gniazdka elektrycznego lub tlących się powoli jak świeczka. Kiedy śpimy, również musimy zapewnić sobie ochronę.
Łóżka powinny być szczelnie zakryte moskitierami, a na oknach powinny znaleźć się siatki zabezpieczające. Wszystko po to, by owady nie miały dostępu do naszej skóry. W charakterze odstraszaczy sprawdzą się także emitery ultradźwięków czy lampy UV. Poza tym wszystkim obowiązkowo musimy przyjmować leki profilaktyczne wskazane przez lekarza.