Na temat chorób tropikalnych słyszymy głównie w mediach i czytamy w prasie. Pozostają one czymś dalekim i nieznanym, albowiem występują jedynie w ściśle określonych miejscach na świecie, gdzie akurat panują sprzyjające do ich rozwoju warunki. Są to rejony świata, gdzie dominują wysokie oraz średnie temperatury, a więc obszary subtropikalne i tropikalne. Chodzi o Afrykę wschodnią, środkową oraz zachodnią, Subkontynent Indyjski, wschodnie wyspy Oceanii i w mniejszym stopniu Amerykę Środkową i Południową. Jednakże w dobie globalizacji przypadki takich schorzeń nie pojawiają się wyłącznie na terenach ich endemicznego występowania. Ludzie coraz więcej podróżują, a migracje te są rozmaicie motywowane – decydują kwestie zarobkowe, zobowiązania zawodowe lub zwykła aktywność turystyczna.
Rozwinięta komunikacja pozwala w ciągu góra kilkunastu godzin znaleźć się w zupełnie innej części świata, a to niesie ze sobą ryzyko. Drobnoustroje z egzotycznych ziem mogą znaleźć się na przykład w Europie, a to rodzi niebezpieczeństwa. Pewną pociechą może być fakt, iż wirusy tropikalne są z reguły przenoszone przez owady. Najczęściej to owady oraz muchy, w tym również takie, które nie są w stanie przeżyć w chłodnym klimacie. Jeśli chodzi o malarię, jest ona niechlubnym liderem na liście najczęściej diagnozowanych schorzeń o tropikalnym rodowodzie. Przenośnikiem wektorowym są w jej przypadku komary.
Pociesza fakt, że w warunkach cywilizacji zachodniej zimnica nie jest śmiertelna – można ją całkowicie wyleczyć, a zdecydowana większość zgonów ma miejsce w krajach słabo rozwiniętych.