Każdy wyjazd do kraju objętego ryzykiem zachorowania na malarię wymaga od podróżującego wiedzy na temat zdrowotnych zagrożeń. Jest zdecydowanie niezalecane, by w takie miejsca jeździć w towarzystwie dzieci tudzież osób mających ogólne problemy z odpornością. Młode i osłabione organizmy są dla zarodźców łakomym kąskiem i jeśli gdzieś pojawią się komary roznoszące zimnicę o infekcję jest bardzo łatwo.
Turyści z Polski na szczęście niezbyt często pojawiają się tam, gdzie malaria jest schorzeniem powszechnym. Wynika to z dość dużych kosztów takich wycieczek oraz konserwatyzmu rodzimego konsumenta, który woli pojechać w miejsce sprawdzone i dobrze znane. Roczne statystyki przypadków malarii nad Wisłą to mniej więcej 40 pacjentów z taką diagnozą.
Jak już wspomnieliśmy w jednym z wpisów powyżej, przyczyną choroby mogą być różne szczepy zarodźca, które występują w poszczególnych częściach świata i wywołują zimnicę o różnych przebiegach i ryzyku zagrożenia życia. W skali światowej malaria jest najczęstszą przyczyną zgonów wśród podróżujących do państw tropikalnych, co powinno budzić uzasadniony respekt. Typowo okres inkubacji wirusa po zainfekowaniu organizmu nie przekracza 30 dni.
Oznacza to, że symptomy mogą pojawić się dopiero po powrocie do kraju. Problem z zimnicą polega na tym, że część jej objawów nasuwa skojarzenia z innymi przypadłościami, które są powszechne w europejskich warunkach. Zmęczenie, gorączka, bóle głowy, nudności i wymioty, biegunka, zimne poty – w grę wchodzi zatrucie, grypa czy syndrom przemęczenia.
Jeśli jednak objawy występują okresowo (napady gorączki co 48 lub 72 godziny), można nabrać podejrzeń.